Ascocenda Mandarin

By przełamać dominację Phalaenopsis dziś moim Pączusiom zaprezentuję zupełnie inny rodzaj storczyka i napiszę kilka słów o swoich warunkach uprawy.

Ascocendy - mam do nich dużą słabość, zdecydowanie bardziej pociągają mój wyuzdany organ odpowiadający za poczucie piękna aniżeli Vandy.
Może lubię po prostu małe... kwiaty? :)

Wielkokwiatowe Vandy mają swój urok, ale i potężne rozmiary.

Goopia Ascocenda, choćby były i 4 czy 5 w wazonie, zajmuje na parapecie i tak mniej miejsca.
Kwiaty są małe, bo na pewno nie drobne i jest ich zdecydowanie więcej, kolory są żywe, intensywne, wręcz wzorowane na bazarowych ubraniach z lat 90'.
Kto pamięta Stadion Dziesięciolecia łapka w górę!
Ubierała się tam cała Warszawa.
Modne, strojne damy na stoiskach z polską odzieżą - niby lepszą, a zaczesani w kancik dresiarze u Chinoli i Turasów.
Eleganckie lady brały za to niezwykle seksowne, odblaskowe legginsy i lajkry.
W  niczym innym seksowna, młoda, zgrabna pupa nie wygląda tak dobrze, zawsze będę to powtarzał.
Aż się prosi o klapsa! :)

Wracając jednakże do właściwego tematu monologu, którym niestety nie są ociekające lukrem pączusie.

Ascocendę uprawiam w wazonie, po bożemu.
Okno południowo - zachodnie, z lejącym się latem żarem.
Cieniuje ją tylko czasem wielki cień orła, który pojawi się na balkonie - czyli ja we własnej osobie.
Wiecie, że jak wychodzę na balkon, to Moja Narzeczona musi włączać światło w pokoju, bo się boi ciemności?
A jak wpełzam z powrotem, to światło jeszcze pół godziny szuka wejścia :)

Moczenie - moczę się do łóżka sporadycznie, tylko po tym jak dostanę od Kobiety po głowie.
Ascocendę zaś moczę raz w tygodniu.
W międzyczasie system korzeniowy jest intensywnie zraszany raz czy dwa.
Czytałem już opinię, że pryskać, to se można...
Nie do końca się jednakże z tym zgodzę.
Wazon utrzymuje podwyższoną wilgotność jeszcze przez czas jakiś.
Same zaś korzenie okryte są welamenem, który jest niczym innym jak obumarłą tkanką, która doskonale przechowuje wodę.
Korzenie pryskane ranem przy sprzyjających wiatrach (o moich wiatrach rozmawiać nie będziemy, może innym razem) wieczorem są jeszcze wilgotne.
Sprawdza się to, a ja nie marnuję czasu.

W zimę przy skrajnie dużych mrozach odpuszczam spryskiwanie, zostaje cotygodniowe moczenie.

Nawożenie - ja osobiście lubię piwko i sprawiłem sobie nawet za duże pieniądze brzuch by mieć je gdzie trzymać.
Ascocenda zaś moczona jest wodą z nawozem od marca do października.
System 2 moczenia z nawozem, jedno bez.
Nawóz - jedynie Peters Proffesional Plant Starter, w około 1/4, 1/5 dawki zalecanej przez producenta.
Stymuluje dobrze rośliny do kwitnienia, wzrostu nowych korzeni i rozgałęziania starszych.

To chyba na tyle, bo co tu więcej robić z Ascocendą.
Co najwyżej można przed snem stanąć i pooglądać ją w oknie.

Dobra, koniec, bo wcale nie jestem śmieszny.

Prezentowana Ascocenda składa się z 4 roślin, które zrośnięte rosną ze sobą i nie mam zamiaru ich rozdzielać.
Roślina mateczna i największe basal keiki miesiąc temu wypuściły po pędzie.
To jak polanie na jedną nogę - zawsze potem swędzi mnie druga.

Widok jest naprawdę przepiękny, kwiaty są żywo pomarańczowe, z drobnymi kropkami, co tylko dodaje im uroku.
Listki okwiatu nie otwierają się do końca, pozostają jakby w przyczajeniu.

Prezentowana tutaj roślina miała niełatwe dzieciństwo.
Już w okresie młodzieńczym wydała 3 basal keiki, nie pozwolono jej dokonać aborcji (pewnie uprawiana była w klasztorze Sióstr Storczynek).
Zakwitła po raz pierwszy ubiegłej jesieni i to właśnie widok tych kwiatów mnie tak przyciągnął.

Teraz ponowiła kwitnienie, jak widać na 2 pędach.
Keiki podrosły, wypuściły pierwsze korzenie i czekam aż zacznie się rozkręcać.
Ascocenda potrafi bowiem kwitnąć 3-4 razy w roku, przeciwieństwie do niektórych kapryśnych Vand.


Zapraszam do oglądania zdjęć.
Kłaniam się do samej podłogi i szoruję ją kałdunem.
Wasz Pan Psycho(psis).
















































Komentarze

  1. No nareszcie coś godnie konkurującego z phalaenopsis :-).Piękna i piękny kolor przede wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niebawem zaprezentuję coś jeszcze bardziej nietypowego.
    Dendrobium Hibiki - kilka pędów w drodze, a kwitnie nawet pół roku ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz