Bellina - obiekt pożądania wielu rozpalonych kobiet.
Co Wy byście za nią zrobiły ;)
Bellina to ciepłolubny dużych rozmiarów storczyk.
Tak, wiem - kupujemy małe egzemplarze, niby zdolne do kwitnienia.
I gwarantuję, że przy odrobinie wysiłku mniejszej niż opitolenie kolejnego batonika uraczą Was kwiatami.
A jaka jest recepta na szczyptę belliny?
Słoneczny wschodni parapet, umiarkowane do wysokich temperatury i wilgotne jak majtki po ostrym treningu podłoże.
By sprostać wymaganiom mokrych majtek opracowałem własny sposób uprawy.
Pewnie wielu się zdziwi, ale bellinę gdy była jeszcze mała przeniosłem do doniczki o średnicy 12 cm.
Spodnia część podłoża składa się z dużej ilości keramzytu o średniej granulacji, środkowa partia podłoża to tej samej granulacji kora, zaś połowa "powyżej pasa" (ciekawa tylko u Pań) to sphagnum.
Tak skomponowane podłoże gwarantuje i stałą obecność wilgoci i duży przewiew, zatem odprowadzanie nadmiaru wody.
Doniczka dodatkowo jest mocno podziurkowana, co zapewnia wentylację.
Górna część podłoża jest stale wilgotna, dolna szybciej przesycha.
Eksperyment udał się zacnie.
Roślina ruszyła ze wzrostem jak patologia z robieniem cudów bez gumki by dostać 500+.
Korzenie oplotły się wokół sphagnum, rosną jak szalone, a ja w zimę nie boję się o to, że jest zbyt wilgotno i zgniją.
Takie szacher macher bardzo szybko, bo po 2 miesiącach od zakupu doprowadziło do wyklucia się pędu, a w następstwie kwiatów.
Na poniższych zdjęciach prezentuję kwitnienie z roku 2015.
Pęd w zimę roślina zasuszyła w pochmurne, beznadziejne dni.
Ja złapałem depresję, ona chyba też.
Wraz z nastaniem wiosny 2016 bellina wypuściła 2 pędy na raz.
W lato czeka mnie cudowny zapach, którego nie zagłuszą nawet mocne nocne bąki puszczane po sutej kolacji.
Na części zdjęć prezentuję bellinę z jej kochanką - violacea malaysia.
Zapisały się nawet do stowarzyszenia LGBT.
Zapewne zgadniecie, która to która.
Co Wy byście za nią zrobiły ;)
Bellina to ciepłolubny dużych rozmiarów storczyk.
Tak, wiem - kupujemy małe egzemplarze, niby zdolne do kwitnienia.
I gwarantuję, że przy odrobinie wysiłku mniejszej niż opitolenie kolejnego batonika uraczą Was kwiatami.
A jaka jest recepta na szczyptę belliny?
Słoneczny wschodni parapet, umiarkowane do wysokich temperatury i wilgotne jak majtki po ostrym treningu podłoże.
By sprostać wymaganiom mokrych majtek opracowałem własny sposób uprawy.
Pewnie wielu się zdziwi, ale bellinę gdy była jeszcze mała przeniosłem do doniczki o średnicy 12 cm.
Spodnia część podłoża składa się z dużej ilości keramzytu o średniej granulacji, środkowa partia podłoża to tej samej granulacji kora, zaś połowa "powyżej pasa" (ciekawa tylko u Pań) to sphagnum.
Tak skomponowane podłoże gwarantuje i stałą obecność wilgoci i duży przewiew, zatem odprowadzanie nadmiaru wody.
Doniczka dodatkowo jest mocno podziurkowana, co zapewnia wentylację.
Górna część podłoża jest stale wilgotna, dolna szybciej przesycha.
Eksperyment udał się zacnie.
Roślina ruszyła ze wzrostem jak patologia z robieniem cudów bez gumki by dostać 500+.
Korzenie oplotły się wokół sphagnum, rosną jak szalone, a ja w zimę nie boję się o to, że jest zbyt wilgotno i zgniją.
Takie szacher macher bardzo szybko, bo po 2 miesiącach od zakupu doprowadziło do wyklucia się pędu, a w następstwie kwiatów.
Na poniższych zdjęciach prezentuję kwitnienie z roku 2015.
Pęd w zimę roślina zasuszyła w pochmurne, beznadziejne dni.
Ja złapałem depresję, ona chyba też.
Wraz z nastaniem wiosny 2016 bellina wypuściła 2 pędy na raz.
W lato czeka mnie cudowny zapach, którego nie zagłuszą nawet mocne nocne bąki puszczane po sutej kolacji.
Na części zdjęć prezentuję bellinę z jej kochanką - violacea malaysia.
Zapisały się nawet do stowarzyszenia LGBT.
Zapewne zgadniecie, która to która.
Komentarze
Prześlij komentarz