Dziś moje lukrowane Pączki coś innego niż Phalaenopsis.
Ileż można, prawda?
Przedstawiam Wam zatem hybrydę między rodzajową.
Dziwną w swym wyglądzie, trudną w uprawie (o dziwo!).
Ascovandoritis Thai Cherry to krzyzówka Ascocenda Eileen
Beauty (Ascenda Meda Arnold x Ascocentrum curvifolium) x Doritis pulcherrima.
Brzmi skomplikowanie i przyznaję Wam, równie skomplikowane
jest piękno tejże rośliny.
Nierzadko zastanawiałem się, co ja w niej widzę i
wielokrotnie nachodziła mnie myśl o jej sprzedaży.
Wiedziałem jak kwitnie, kupiłem z pędami w ubiegłym
wrześniu.
Więc, nie chodziło o poznanie wyglądu kwiatów.
Irytowało mnie to, że nie potrafiłem na pstryknięcie palcami
doprowadzić jej do kwitnienia.
Czekałem zatem do wiosny.
Wystawa południowo - zachodnia, słońca tyle, co wódki i
kawioru w Rosji, myślał żem se, że zakwitnie momentalnie.
A tu nic.
Mija kwiecień, maj.
Czerwiec... Niemal.
Zagadka zaczęła już tak mocno męczyć moją ostatnią
nieskażoną szarą komórkę, że męczyłem się gorzej niż w swoim otyłym ciele.
W końcu wpędzony w bezsenność i spirytusowy nałóg, uznałem,
że koniec tego.
Nie będzie jakaś durna roślinka niszczyła mi nerwów, które i
tak nadszarpnięte były rzeczywistością, którą codziennie zastaję w naszym
absurdalnym kraju.
Ascovandoritis wyleciał na balkon, wystawa ta sama.
Cieniowany jedynie wiklinową osłoną.
Moczony dalej w ten sam sposób - raz w tygodniu, bez
zwilżania podłoża jeśli przeschnie wcześniej ( (a miało to miejsce bardzo
często).
Zimniejsze dni, noce - nie miał lekko. Nie był wciągany do
jaskini.
Pod koniec czerwca zauważyłem małą kluskę wyłaniającą się
spomiędzy liści.
Oczywiście okazała się być pędem kwiatowym.
Niespełna 2 miesiące od tego momentu mogę zaprezentować Wam
pierwsze kwiaty.
W stosunku do wielkości rośliny (doniczka 12' dla
zobrazowania wielkości) są maleńkie, maciupkie.
Nie pachną, nie tańczą.
Co w nich ciekawego zatem?
Kolor. Zdecydowanie kolor.
Mieniący się w słońcu (którego brak przy wykonywaniu zdjęć),
ciemno wiśniowy.
Również okres kwitnienia, który może trwać kilka miesięcy -
pęd nieustannie się przedłuża.
Zapewne to geny Doritis tak działają pozytywnie.
Sumując te 2 duże plusy roślina dla mnie jest bardzo
atrakcyjną.
Cóż to, że kwiatki są malutkie, a roślina wielka.
To jak pulchna Dziewczyna z małymi rodzynkami.
Takie też nie cierpią na samotność i krzyczą z rozkoszy w
nocy :)
Komentarze
Prześlij komentarz