Phalaenopsis violacea coerulea Frank Smith x Phal. Zheng Min Etching.
Ósme kwitnienie tej rośliny u mnie.
Mam zaszczyt pielęgnować ją od ponad roku i uczucia mam mieszane.
Z jednej strony - jak można sprzedać za 115 zł roślinę, która ma jeden żywy korzeń, fakt faktem niebotycznie długi, z drugiej - kuwa, ona karmi cały ten skomplikowany organizm.
Przez rok nie wypuściła ani jednego korzenia, kwitła za to 7 razy pojedynczymi kwiatami.
Wypuściła także 2 liście, z czego jeden, co było do przewidzenia - miniaturowy.
Kolejny jest już większy.
Wyrósł także nowy życiodajny korzeń.
Czemu roślina nie ratowała się wytwarzając nowe korzenie?
Nie mam pojęcia ki szatan w nią wstąpił.
Kwitła natomiast jak w zegarku, co 2-3 miesiące.
Kwiat utrzymuje się 3-4 tygodnie i przepięknie pachnie na słońcu.
Zakwitła ponownie.
Tym razem kolor jest już o wiele głębszy, nasycony i nieco bardziej... różowy, ku mojej rozpaczy.
Co chcę Wam przekazać pisząc ten post i wstawiając zdjęcia "tak szpetnej" rośliny?
Warto walczyć. Zawsze i o każdą roślinę.
Czasem nawet nie trzeba czekać w nieskończoność by odwdzięczyła się za nasze starania.
Jeśli schować się we własnej skorupie i nie czerpać przyjemności z naprawiania własnych czasem błędów, to jaki sens jest mianować się istotą wyższą od pozostałych zwierząt?
Jeśli roślina daje Wam drugą szansę, to tak, jakby wyciągała do Was rękę prosząc o pomoc.
Życie składa się z małych i dużych sukcesów, te mniejsze są wyskocznią, motorem napędowym do rzeczy większych.
Co ja pierdzielę...
Może przejdę już do zdjęć.
Ps. Przepraszam za tą zieleninę, która zasłania kwiat - pęd jest dosyć krótki i niesforny, a zarazem delikatny i nie chcę go naginać do swoich "widzimisie" by nie zachwiać kruchej równowagi łamiąc go.
Komentarze
Prześlij komentarz