Szklarenka do reanimacji storczyków - ciąg dalszy wywodu

Cześć!

Wracam do Was z tematem, którym zaorałem przestrzeń dokładnie 2 miesiące temu.
Mowa o "szklarence" do reanimacji storczyków, którym powinęła się noga, zazwyczaj dzięki nam.

Otóż wspomniane 2 miesiące temu w jednej z prezentowanych wtedy na blogu szklarence znalazły się 3 malutkie keiki Phalaenopsis lueddemanniana i 2 Angraecum didieri.

Sphagnum utrzymywane było wilgotne, pokrywka wyleciała, bo było zbyt wilgotno i obawiałem się o pojawienie się pleśni.
Wypaliłem dodatkowo kolejne dziurki by zmusić mech do szybszego przesychania.
Okno o wystawie wschodniej, rośliny nie doświetlane.

Zatem...
Czas na mały przegląd inwentarza.

.






Jak widać na załączonych zdjęciach wszystkie rośliny żyją.
Angraecum ruszyło zdrowo z korzeniami (te większe), wypuściło basal keiki.
Ten rodzaj Storczykowatych okazał się nad wyraz podatny na moje zabiegi mające na celu ratowanie ich istnienia.
Wraz z wydłużającym się dniem, który zapowiada nastanie wiosny roślina podjęła wzrost i jestem z niej naprawdę dumny.
Jeszcze miesiąc, dwa i Angraecum dostanie własną, nową, nieśmiganą doniczkę.
Widoczne na zdjęciach najdłuższe korzenie końcówki mają żywo zielone w stosunku do srebrnej reszty.
Tyle urosły - roślina została posadzona na (nie w) sphagnum i bardzo szybko podjęła ich wzrost w jego głąb, które było źródłem wilgoci.
Zielone jak wiosenna trawa stożki wzrostu nowych korzeni także wskazują na entuzjastyczne podejście Angraecum do życia.








Zobaczcie teraz na najmniejsze z keiki Phal. lueddemanniana.
Nie podjęło jeszcze wzrostu, ale też nie zasiliło najbliższego wysypiska śmieci.
2 miesiące ta kruszyna dzielnie się trzyma i nie wykazuje żadnego objawu odwodnienia.
Zapewne na wiosnę ruszy z miejsca i wytworzy nieśmiało pierwszy korzeń, który będzie początkiem nowej drogi.
Dla zobrazowania wielkości ujęcie z zapalniczką standardowych rozmiarów.







Po co Wam to pokazuję i przynudzam?
Jestem upartym człowiekiem, jak kuń.
Jak się zaprę to ni uja :)

O nasze rośliny musimy walczyć do końca.
Do ostatniego ich tchu.
Wielu z Was zapewne na takie keiki machnęłoby ręką i wyrzuciło - wszak po co sobie takim wypierdkiem głowę zawracać, a i szanse nikłe.

Otóż nie!
Nie tędy droga.
Jeśli 1000 osób mówi, że coś jest niemożliwe, za chwilę znajdzie się ktoś, kto tego nie wie i zrobi to.
Trzeba mieć nadzieję, dużo czytać, eksperymentować i wierzyć w siebie.

Stanie się kuku - nie lamentuj, nie płacz, nie użalaj się nad sobą i nie szukaj pocieszenia.
Potraktuj to jak siarczysty policzek czy bardziej nawet dosadnie - kop w gołą rzyć i czym prędzej zabieraj się do skonstruowania i wprowadzenia w życie planu naprawczego.
Nie będziesz żałować, że się nie udało, bo może być i tak.
Żałować będziesz, że jesteś dupa wołowa jeśli nie spróbowałeś.
Nie uda się za pierwszym razem? Trudno.
Spójrz na to z innej strony - nic nie wyszło, ale zdobyłem doświadczenia, które przełożę na praktykę podczas kolejnej próby.
Choćbyś miał próbować i 10 razy, za 11 się uda i schemat w głowie wypalisz postępowania.
Jakby to szkoleniowiec z Mordoru powiedział - focus on target.

Żywię głęboką nadzieję, że skłoniłem Was do przemyśleń i podniosłem choć trochę na duchu.
Zostawiam Was z ewentualnymi przemyśleniami i idę coś wrzucić na bęben.
Czas na kolację.


Wasz samozwańczy celebryta, cham i prostak pierwszej wody.
Marcin.





Komentarze

  1. Tylko niektórzy nie rozumieją/nie widzą różnicy między rośliną zabiedzoną a chorą i z uporem maniaka proponują reanimację roślin śmiertelnie i zakaźnie chorych- ja również walczę o każdego chwasta bo trening czyni mistrza a nawet jak się nie uda to jakaś wiedza i doświadczenie w głowie pozostanie. Goska Noc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety Gosiu inny temat i będzie się to często jeszcze przytrafiało, bo wielu idzie na skróty i nie chce poszerzać wiedzy. Na to, na co nie mamy wpływu powinniśmy mieć wyłożone. Brutalne, ale prawdziwe. Można próbować edukować i nawracać chętnych, ale szkoda nerwów na ludzi, którzy nie chcą zdobyć wiedzy a oczekują gotowego rozwiązania na tacy.

      Usuń

Prześlij komentarz